Termin „głębokie państwo” oznacza tę część struktury państwa, która przechowuje w swej pamięci wiedzę o najważniejszych celach państwa i skupia się na obronie jego najżywotniejszych interesów. Instytucje należące do „głębokiego państwa” mają szczególne znaczenie w ustrojach demokratycznych, gdzie władza ustawodawcza i wykonawcza zmieniać się może po wyborach. Ekipa polityków aspirujących do rządzenia nie wszystko wie przed wyborami, stąd wiele obiecuje, a po zwycięskich wyborach ich wiedza poszerza się o wiedzę przekazaną przez instytucje „głębokiego państwa” i wtedy zapał nowej ekipy do wprowadzania zapowiedzianych zmian z zasady stygnie. Wiedza przekazana przez instytucje „głębokiego państwa” jest wiedzą poufną, trudną przez fakt, że dotyczy przede wszystkim obiektywnych ograniczeń, jakim będzie podlegać polityka nowej ekipy.
Co należy do instytucji „głębokiego państwa?” Ujmując rzecz szeroko – taką instytucją jest cała administracja publiczna, służby mundurowe, służby sanitarne, służba zdrowia. Ujmując zaś rzecz węziej- ostoją „głębokiego państwa” w demokracji są służby specjalne z wywiadem wojskowym na czele. Tak rozumiane „głębokie państwo”, czyli „państwo ukryte” z definicji działa na korzyść państwa jawnego. Tak nakazywałaby logika i tak jest w normalnych państwach o ustabilizowanych strukturach demokratycznych i mocnych gospodarczo.
Reguła ta w odniesieniu do Polski po 1989 r. ma ograniczone zastosowanie. Od dawna uważni obserwatorzy krajowej sceny politycznej mają coraz więcej dowodów na to, że jądro „głębokiego państwa” w Polsce, czyli służby specjalne, są wprawdzie „na służbie”, ale niekoniecznie jest to służba polskiemu państwu. Sytuacja ta jest przede wszystkim wynikiem wydarzeń, jakie pozwoliły na przemianowanie PRL w III RP.
W drugiej połowie lat 80-tych XX w. słabnący gospodarczo Związek Sowiecki przekazywał Stanom Zjednoczonym sygnały, że przegrywa wyścig zbrojeń. Gwoździem do trumny sowieckiego panowania w Europie Środkowo-Wschodniej był program tzw. „gwiezdnych wojen” Ronalda Raegana, czyli program rakietowej obrony nieba nad Stanami Zjednoczonymi przed rakietowym atakiem ze strony Sowietów. Zmiany w tej części Europy, jakich byliśmy świadkami w latach 1989-1991, a wielu także uczestnikami, doprowadziły do rozszerzenia wpływów politycznych, gospodarczych i ideologicznych liberalnego Zachodu na obszary od 1945 r. kontrolowane przez Moskwę. To, co dla zwykłych zjadaczy chleba w Polsce, Czechach, na Węgrzech, czy Rumunii było zdarzeniami niezwykłymi i zachodzącymi jakoby spontanicznie, dla służb specjalnych krajów demokracji ludowej było efektem ich własnych działań realizowanych na podstawie napisanych wcześniej scenariuszy. Nikt dzisiaj nie ma już wątpliwości, że zmiany ustrojowe w Europie Środkowo-Wschodniej były zaaranżowane przez służby specjalne, które doskonale były zorientowane, że wobec słabnięcia Związku Sowieckiego, któremu służyły, nastąpi w polityce państw demokracji ludowej w Europie zmiana politycznej orientacji ze Wschodu na Zachód. Zmiana ta została przez służby przygotowana i przeprowadzona bezkrwawo – za wyjątkiem Rumunii.
W Polsce Ludowej z uwagi na wojskowy charakter rządów wprowadzonych przez gen. Jaruzelskiego wraz ze stanem wojennym dominującą pozycję w II połowie lat 80-tych XX w. zajął wywiad wojskowy, który w okresie przełomu lat 1989/1990 zepchnął na margines Służbę Bezpieczeństwa, którą publicznie obarczono winą nie tylko za całe zło stanu wojennego, ale i całego komunistycznego systemu opresji, czego następstwem było jej rozwiązanie i weryfikacja funkcjonariuszy. Nie poddano natomiast weryfikacji żołnierzy WSW i II Zarządu Sztabu Generalnego LWP, z których to formacji utworzono Wojskowe Służby Informacyjne.
WSI, czyli wywiad wojskowy, praktycznie ukształtowany podczas współpracy z Sowietami w latach 1944-1990, w nowej Polsce przez 6 lat, tj. do września 1996 r., pracował bez przeszkód, czyli werbował nową agenturę w newralgicznych środowiskach obsługujących państwo, jak choćby w środowisku wymiaru sprawiedliwości (operacja „Temida”), mediach, a przede wszystkim w środowiskach aspirujących do polityki. WSI zostało rozwiązane i na ich miejsce powołano Służbę Wywiadu i Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Nie znaczy to wcale, że nastąpiła jakaś opcja zerowa przy tworzeniu tych formacji. Takie rozwiązanie przyjęli w 1990 r. Czesi, którzy poprosili Amerykanów o pomoc w zorganizowaniu wywiadu wojskowego od zera. Czyli Czesi z rozmysłem „odsłonili się” wobec nowego, ale tylko jednego sojusznika. W Polsce na takie rozwiązanie było w 1996 r. za późno. III RP jest w dużej mierze dziełem WSI i mimo formalnego rozwiązania – d. WSI nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Po pierwsze, istnieje agentura WSI i istnieją oficerowie prowadzący – przyjmijmy, że na przymusowej emeryturze, ale z żywymi ambicjami i poczuciem mocy. Po drugie, „nowe” służby wywiadowcze zostały wyszkolone przez „stare” służby, czyli istnieje osobowa sieć powiązań, która osłabia tezę, że te „nowe” służby to już na pewno służą wyłącznie państwu polskiemu.
Przypomnę, że gen .Gromosław Czempiński ujawnił rolę służb przy kreowaniu Platformy Obywatelskiej, a co za tym idzie w kreacji Donalda Tuska na wybitnego przywódcę partyjnego i państwowego. W dowód wdzięczności Tusk jako premier przez 7 lat nie interesował się tym, co służby robią. Nie obchodziło go np., że Służba Kontrwywiadu Wojskowego zawarła w 2010 r. umowę o współpracy z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa. Można takie desinteressement zrozumieć jedynie wtedy, gdy się weźmie pod uwagę, że bierność Tuska wynikała ze służalczego podporządkowania się mocodawcy i dobrodzieja. Podobny stosunek do służb był za zarządów premier Kopacz.
Czym się zajmowało rozwiązane WSI? Jak wynika z zeznań nawróconego gangstera Jarosława Sokołowskiego „Masy” – WSI zajmowało się interesami, czyli zarabianiem dla siebie pieniędzy. „Masa” dał przykład. Jeżeli jakaś spółka o zysku 1 mln godziła się na współpracę, to WSI „rozściełało przed nią czerwony dywan” i spółka ta po roku miała zysk 10 mln, z czego połowa szła dla WSI. W sumie wszyscy byli zadowoleni. „Masa” mówi jednoznacznie: WSI pasożytowało na organizmie państwa polskiego – podobnie jak mafia pruszkowska, do której należał. Czy „nowe” służby robią podobnie – trudno powiedzieć, ale czyżby nauka poszła w las?
„Starych” służb tak naprawdę nie zlikwidowano. 8-letnie rządy PO pozwalały im na pasożytowanie na Polsce. Nie należy się dziwić, że służby te były obecne w kampanii prezydenckiej i parlamentarnej 2015 r., kreując nowe podmioty polityczne jak Nowoczesną, a po objęciu władzy przez PiS służby te włączyły się do obalania rządu przy użyciu KOD-u i Obywateli RP. Ostatni popis swoich możliwości służby te dały 16 grudnia 2016 r., organizując przy wykorzystaniu agentury i ludzi naiwnych, a jednych i drugich w Warszawie nadmiar, zadymę pod Sejmem, w którym PO i Nowoczesna postanowiły uniemożliwić uchwalenie budżetu na rok 2017 i przy pomocy Komisji Europejskiej i Angeli Merkel osobiście doprowadzić do obalenia rządów PiS-u. Prezes na szczęście nie dał się podejść i budżet został uchwalony, tyle że nie w sali plenarnej Sejmu.
Problem ze starymi służbami, które formalnie nie istnieją, jest taki, że nie bardzo wiadomo, dla jakich obcych wywiadów pracują poszczególne grupy oficerów prowadzących i ich agentura: dla BND, CIA, MI6, Mosadu, czy po staremu – dla GRU. Byłoby bowiem nielogiczne, gdyby w końcowym okresie PRL świetnie zorientowani w sytuacji politycznej oficerowie z WSW i II Zarządu Sztabu Generalnego LWP nie zabezpieczyli się osobiście i nie zgłosili swych usług któremuś z państw zachodnich, do których przecież Polska miała zaraz dołączyć pod względem politycznym i wojskowym. Byłoby dziwne, gdyby takie usługi nie zostały przez obce wywiady przyjęte. A ceną za te usługi są zachodnie gwarancje dla pasożytowania przez te służby na organizmie Rzeczypospolitej.
Służby te nie spoczną w działaniach osłabiających rządy Prawa i Sprawiedliwości. Takie jest zapotrzebowanie polityczne Berlina, Brukseli, Paryża i Moskwy. Oraz ich własny interes, który najwyraźniej PiS naruszył. Jedynym sojusznikiem PiS-u jest Donald Trump, ale on sam ma kłopoty u siebie. Czy ekipa Trumpa będzie dla PiS-u stabilnym oparciem w tej trwającej niebezpiecznej grze o suwerenność Polski, zależy od tego, jak tę sytuację definiuje tamtejsze „głębokie państwo”, czyli Departament Obrony, CIA i amerykańska diaspora żydowska.