Daniel Rycharski, znany z intrygujących instalacji, takich jak: Pomnik chłopa polskiego, Ogród zimowy oraz 150-lecie zniesienia pańszczyzny, zrealizował wraz z Szymonem Maliborskim w Sierpcu projekt pod tytułem Żydzi, geje i lesbijki. Finał projektu zlokalizowany na sierpeckich Jeziórkach przypadł na piątek 27 kwietnia w godzinach 17-19.
Projekt ten należy do sztuki określanej jako performance, czyli sztuki żywej, więc składa się nie tylko z samej instalacji polegającej na ustawieniu na wschodnim brzegu sztucznej wyspy na Jeziórkach kilkunastu kopii macew, pokreślenie ich tęczową linią sztucznych kwiatów kojarzoną jako znak rozpoznawczy środowisk LGBTQ i podświetleniu całej ekspozycji. W skład projektu wchodzi odbiorca, to znaczy przede wszystkim ten, kto 27 kwietnia po południu został łódką przewieziony na wyspę, aby przyjrzeć macewom i kwiatom, ale także każdy przechodzień, kto z brzegu rzuca okiem na tę instalację i na nią reaguje – nawet jeśli tą reakcją jest obojętność. Do projektu należą wszelkie wypowiedzi twórcy projektu prezentowane na SierpcOnLine (21.04.) oraz w Gazecie Wyborczej (26.04.), warsztaty, jakie w Leonium zostały przeprowadzone nt. Sztuki współczesnej, a także komentarz Magdaleny Staniszewskiej zamieszczony na SierpcOnLine (29.04.) oraz niniejszy wpis. Do projektu zostaje też włączony wystawiony na skwerku przy ul. 11 Listopada zmodyfikowany Pomnik chłopa polskiego. Ten projekt może jeszcze rozwijać się w czasie dalej w samym Sierpcu, a ponownie – odpowiednio zmodyfikowany, pojawi się w Warszawie w 2019 r. na wystawie prac autora. Mówiąc o projekcie Daniela Rycharskiego, należy wziąć pod uwagę cały kontekst, jaki on sztucznie stworzył poprzez instalację i własne objaśniające cały zamysł artystyczny wypowiedzi oraz kontekst faktyczny, w jakim swe dzieło umieścił.
Przyjrzyjmy się finałowi projektu. Jeziórka, 27 kwietnia, popołudnie. Kilkudziesięciu młodych ludzi na brzegu. Charon przewozi ochotników łódką przez Rzekę Zapomnienia do Krainy śmierci, która znajduje się na Wyspie. Rzeka Zapomnienia została pogłębiona podczas wojny dzięki pracy Żydów, którzy oddali tu w niewolniczej pracy swe życie. Macewy mówią o pogrzebanych sierpeckich Żydach, którzy usypali Wyspę – ostatnie swe zbiorowe dzieło. Autor projektu nie widział potrzeby, aby samodzielnie wykonać kopie macew np. ze styropianu i je pomalować. Macewy to rekwizyty z filmu „Pokłosie”, obrazu jednoznacznie antypolskiego. Tym samym podróż łodzią na Wyspę to podróż do grobów Żydów, którzy są ofiarami polskiego antysemityzmu. To podróż w przestrzeni i czasie, aby podróżujący na Wyspę zetknął się twarzą w twarz z oskarżeniem o udział Polaków w zagładzie Żydów. Skąd znamy tę melodię?
W swych komentarzach autorskich należących do projektu Daniel Rycharski łagodzi takie przesłanie. Podkreśla, że chodzi mu o zjawisko wykluczenia w ogóle. Jego zdaniem tak Żydzi kiedyś, jak i osoby spod znaku LGBT obecnie są zagrożeni. Zagrożeniem jest społeczeństwo zwykłych ludzi, którzy nie są Żydami, gejami, lesbijkami, itd. Rycharski uważa, że to „dobrzy i łagodni ludzie” stanowiący większość są problemem dla mniejszości, a nie odwrotnie.
Doceniam fakt, że Daniel Rycharski swój projekt pt. Żydzi, geje i lesbijki zrealizował w Sierpcu. To taki wstępny test przed prezentacją projektu w Warszawie. Jest chyba świadom, że w Sierpcu nie ma klimatu, aby jego projekt „dobrze zagrał”. Przesądza o tym kontekst. Wyspy na Jeziórkach nie zbudowali Żydzi, tylko były burmistrz. Żydów w Sierpcu przed wojną było nieco ponad 3 tysiące, a nie 4 tysiące. O postawach pokolenia naszych dziadków wobec przeprowadzonej przez Niemców eksterminacji Żydów sierpeckich w okresie wrzesień 1939 – 6 stycznia 1942 r. zaświadczyli ocalali Żydzi w księdze pamiątkowej wydanej w Tel Avivie w 1959 r. i przetłumaczonej na polski w 2014 r. Nieliczni Żydzi ukrywający się w Sierpcu i okolicy zostali do końca wojny przez Polaków przechowani. O tych kwestiach traktuje wydana w tym roku publikacja Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Sierpeckiej pt. Polacy i Żydzi ofiary niemieckiej okupacji Ziemi Sierpeckiej w latach 1939-1945. Twierdzenie, że Polacy w Sierpcu także mordowali Żydów, byłoby bezczelnością. Daniel Rycharski na to nie może sobie tu pozwolić. W Sierpcu artysta ograniczył się do sugestii przez odwołanie się do „Pokłosia”.
Odbiór jego projektu, w którym na jednej linii stawia Żydów i różowych, opowiadając się za podobieństwem między sytuacją zagrożenia, w jakiej znaleźli się Żydzi podczas niemieckiej okupacji, a sytuacją zagrożenia, w jakiej są w Polsce osoby LGTB, jest osłabiany przez fakty.
Żydzi są dziś potęgą w tej części świata, do jakiej należymy. Żydowscy bankierzy z nowojorskiej Wall Street i londyńskiego City sterują światową inflacją, żydowskie lobby w USA prowadzi swe światowe interesy za pośrednictwem administracji kolejnych prezydentów, stworzone przez organizacje amerykańskich Żydów przedsiębiorstwo holokaust domaga się uznania za obowiązującą opowieść o Holokauście Żydów europejskich jako wyjątkowym wydarzeniu w historii, czemu są winni wszyscy goje, a obecnie do tej roli wezwano Polaków. Za śmierć Żydów spowodowaną przez Niemców obecnie od Polski należy się Żydom 300 mld $ z tytułu mienia bezspadkowego. Takie zachowanie elit żydowskich nie jest przejawem słabości i wykluczenia, tylko działaniem z pozycji siły. Jak taka postawa krzykliwych elit żydowskich może dziś budzić u Polaków sympatię?
Z pozycji siły działają też środowiska LGBT, domagając się zmiany prawa, które zrównywałoby homoseksualne pary z heteroseksualnymi. Są to grupy agresywne, domagające się nie tolerancji dla siebie, ale adoracji. Najlepszym przykładem jest ostatnio nagłośniony incydent z udziałem transgenderowca Rafafali, który zaatakował wulgarnie uczennicę za to, że rozśmieszył ją widok dziwadła przebranego za kobietę, nagrał filmik i opublikował go w internecie. Organa porządku zareagowały na ten incydent opieszale pewnie z obawy przed konfrontacją z nowym wcieleniem nadczłowieka – nosiciela światowych wysokich standardów wszystkiego. Postawa Rafafali jest dobitnym świadectwem, co różowi myślą na własny temat i czego żądają od nieróżowych. Za różowymi, którzy są forpocztą „społeczeństwa otwartego”, stoją dolary Georga Sorosa i to jest fundament ich buty i chamstwa.
Trudno mówić, aby Polacy byli nietolerancyjni wobec różowych. Jeżeli Krzysztof Bęgowski jako Anna Grodzka został wybrany do Sejmu. Jeżeli homoseksualista Robert Biedroń został przez nieróżowych wybrany na prezydenta Słupska, a obecnie dywaguje, czy nie kandydować na prezydenta Polski. Publicznie rozważając to, wie, że znajdą się ludzie, którzy sfinansują mu kampanię i tacy, którzy na niego zagłosują. Tak w przypadku Bęgowskiego, jak w przypadku Biedronia nieważny dla wyborców był/będzie sposób uprawiania seksu przez tych panów/byłych panów, tylko widzą w nich szereg innych walorów przydatnych ich zdaniem naszej ojczyźnie.
Sam Daniel Rycharski, deklarując się jako biseks, oznajmia, że z tego powodu też nie doznał cierpień – przynajmniej w Sierpcu. Zatem – choćby w świetle powyższego prawdziwość tezy o społecznym wykluczeniu różowych staje się mocno wątpliwa.
O co więc Danielowi Rycharskiemu chodzi z tymi Żydami, gejami i lesbijkami? Kto stoi na przeszkodzie, aby tolerancyjni nieróżowi zespolili się, „pojednali”, z różowymi? Jest odpowiedź na to pytanie w Gazecie Wyborczej. Artysta wskazuje na Kościół katolicki. Tu jest pies pogrzebany. Już wszystko by się ułożyło po myśli różowych, gdyby nie sztywna postawa Kościoła – w domyśle: duchowieństwa. Kościół jest najważniejszym adresatem projektu i faktycznym problemem. To Kościół musi zmienić zdanie w sprawie środowiska LBGT. Powinno to mu przyjść tym łatwiej, że już wcześniej zmienił swe nastawienie do Żydów. Taki jest Plan Daniela Rycharskiego. Jego realizację zaczął osobiście od spotkań z uczniami Leonium – szkoły katolickiej.
Daniel Rycharski deklaruje swe zaangażowanie przeciw antysemityzmowi i homofobii, ale nie pomyślał o projekcie w rodzaju: Żydzi, niepełnosprawni i chorzy na raka, albo: Żydzi, imigranci i słoiki. Wchodząc w świat niepełnosprawnych, chorych na raka, imigrantów i słoików, toniemy w oceanie homofobii. W zestawieniu z tym problemy różowych, z którymi Daniel Rycharski czuje łączność, to margines realnych społecznych problemów w Polsce. Nie uważam, aby rozpoznanie i diagnoza postawiona przez Daniela Rycharskiego była trafna.
Daniela Rycharskiego postrzegałem dotąd jako indywidualistę. Drogi twórców są jednak wyboiste i kręte. Projekt pt. Żydzi, geje i lesbijki skłania mnie do zmiany zdania. Widzę, że artysta z Kurówka zaczął śpiewać w chórze specjalistów od pedagogiki wstydu, aplikowanej Polakom od 28 lat, m.in. przez Gazetę Wyborczą. Jest utalentowany. Może jest zniecierpliwiony, że uznanie przychodzi zbyt wolno. Już wie, gdzie są konfitury. Trudno mu się dziwić, że chciałby więcej. Wystawie jego prac w Warszawie w przyszłym roku, jeżeli będzie złożona z podobnych projektów do tego, jaki zaprezentował Sierpcu, wróżę duże powodzenie.